Długi burnus z wielbłądziej wełny i szesz (zawój na głowę) – to nieodzowne elementy ubioru pustynnego beduina, w którego wciela się krytyk kulinarny z Krakowa, docierając na obrzeża największej pustyni świata. Z wielbłąda przesiada się do bardziej praktycznego samochodu terenowego; zdąży dzięki temu odwiedzić bajeczną górską oazę Chebika, zjawiskowe słone jezioro Chott El-Jerid, czy bujne gaje palmowe wokół miasta-oazy Tozeur. Kolejne przystanki na szlaku podróży to przetwórnia daktyli, medyna, miejski targ i kawiarnia w Tozeur. Na deser – nadziewane daktyle i zachód słońca na saharyjskich wydmach.