Z turystycznego hotelu z formułą „all incusive” Robert Makłowicz wyrusza na poszukiwanie bardziej autentycznych wrażeń w okolicy miasta Monastyr. Z portu rybackiego wypływa kutrem, by oglądać hodowlę ryb na pełnym morzu. W stoczni remontowej asystuje przy wodowaniu statku. Wspomina filmy, w których zagrał monastyrski ribat i zapuszcza się między kramy targowe starej medyny. Gotuje tam zitounię – jagnięcinę w sosie z oliwek. W mauzoleum Habiba Burgiby przywołuje postać „ojca narodu” niepodległej Tunezji, w restauracji na przystani smakuje przekąski rybne, podgląda ręczną produkcję ceramiki i wyrób pasty bsisa, której kilka odmian degustuje w domu tunezyjskiej rodziny.