Sylwia trafia do lecznicy w Majakach w trudnym momencie. Jej szef - doktor Jan Fus - musi właśnie wyjechać na kilka dni i zostawia Sylwię samą. Dziewczyna poznaje gospodynię doktora, Jasiunię, kobietę rozsądną i rzeczową, szczerze oddaną swojej pracy, a także doktorowego pomocnika do wszystkiego - pana Kozyrę zwanego przez okolicznych Pula Hula ze względu na słabość do hazardu. Kozyra to postać bardzo barwna: syn "rozparcelowanych ziemianin", człowiek mający filozoficzne podejście do życia, choć nieco "trunkowy", teraz samotny, lecz wcześniej dwukrotnie żonaty: najpierw z komunistyczną aktywistką, a później ze zubożałą ziemianką. Pani "weteryniarz", jak mówią o niej mieszkańcy wsi, już pierwszego dnia musi zmierzyć się z nie lada wyzwaniem. Na wiejskie psy pada podejrzenie o wściekliznę. W Majakach pojawia się więc ekipa hycli przysłana przez wojewódzkiego lekarza weterynarii, która ma wyłapać i uśpić wszystkie wiejskie kundle. Sylwia nie godzi się na to i przy pomocy miejscowego bogacza, Arnolda Zdebela pseudo Manej, biznesmena "wielobranżowego", byłego komandosa i wielbiciela Arnolda Schwarzeneggera, człowieka mającego nieograniczone wpływy w gminie, ratuje zwierzaki z opresji. Przy okazji wpada w oko miejscowemu prokuratorowi, co wywołuje w niej zdecydowany sprzeciw, i nieśmiałemu leśnikowi Michałowi Auguścikowi, którego traktuje już bardziej przychylnie. Ale tak naprawdę cały czas czeka na telefon od Marcina. Ten jednak milczy. Zdesperowana Sylwia, po dwóch dniach spędzonych w Majakach, upija się whisky przywiezioną w prezencie dla doktora Fusa, i postanawia nazajutrz wrócić do Warszawy.