Brytyjczycy przyjeżdzają do Krakowa. Chodzą po rynku, robią sobie zdjęcia, świetnie się bawią, rozbijają się swoimi samochodami. Tylko jakim kosztem? Kosztem zwykłych mieszkańców. Mieszkańców, którzy nie mogą sobie kupić nowych gier na komputer, bo są za drogie.