Magda i Krzysiek któregoś dnia doszli do wniosku, że w ich mieście – Tarnowie – brakuje restauracji z prawdziwego zdarzenia. Dlatego też stwierdzili, że mogliby wypełnić lukę na rynku i podjąć się prowadzenia lokalu, który byłby świetnym biznesem. Tak powstała restauracja „1,2,3”. Nazwa nie dla wszystkich zrozumiała, ale wynikająca z ambitnego podejścia właścicieli, którzy od samego początku wprowadzili aż trzy karty – śniadania, lunch i serwis wieczorny. Prawdziwym wsparciem tego rodzinnego przedsięwzięcia miała być mama Krzyśka, która objęła stanowisko szefowej kuchni i - chociaż skończyła szkolę gastronomiczną, w restauracji swojego syna i synowej, postawiła na kuchnię domową. Na lokalizację "1,2,3" właściciele wybrali ponad stuletni budynek, z którym wiąże się wiele historii. Przed II wojną światową był miejscem obrzędów religijnych. Swego czasu służył też jako żydowska mykwa, czyli łaźnia miejska i ostatni przystanek dla więźniów obozu koncentracyjnego w Oświęcimu, co upamiętnia pomnik przed wejściem do budynku. Restauracja „1,2,3” mieści się na pierwszym piętrze i niestety nie widać jej z ulicy. To według właścicieli i personelu może być powodem, że nikt w tygodniu tu nie zagląda. Nawet liczne wycieczki, które przyjeżdżają zobaczyć pomnik pierwszego transportu do Auschwitz (w „1,2,3” szukają co najwyżej… toalety). Przed bankructwem Magdę i Krzyśka ratują usługi cateringowe oraz weekendowe dancingi. Ich wymarzony lokal nie ma już prawie nic wspólnego z prawdziwą, dobrą restauracją, jakiej chcieli oboje.