Do urokliwego zakątka (w filmie to miasteczko "gra" Miroszów koło Wałbrzycha) przybywa rodzina Łazanków. Maciek z miejsca otrzymuje od kolegów przezwisko Gruby, stając się obiektem dość niewybrednych żartów ze strony rówieśników. Stopniowo zdobywa jednak ich sympatię i szacunek, a szczególnie zaprzyjaźnia się z Piotrkiem i kowalem. Trzej chłopcy oraz ich powiernik, stary woźny szkolny Józef, wplątują się w niezwykłą i dość tajemniczą historię.
Maciek nie lubi swojej nowej szkoły, koledzy z klasy wyśmiewają się z jego tuszy, przezywają i szykanują grubasa. Chłopak postanawia choć trochę poskromić swój niebywały apetyt i systematycznie gimnastykować się, by nie kompromitować się przed kolegami podczas lekcji. Jest szczęśliwy, gdy wreszcie udaje mu się spotkać bratnią duszę.
Chłopcy ze zdziwieniem dowiadują się, że w ich szkole mieścił się kiedyś klasztor. Później przebudowano cały gmach z wyjątkiem podziemi, które podobno ciągną się kilometrami pod miastem. Ponieważ XVII-wieczna budowla służyła równocześnie jako forteca, pod ziemią stworzono system tajnych przejść, korytarzy i skrytek. Jak wieść niesie, do dziś leżą w nich ukryte skarby, worki złota i drogocennych kamieni. A wejść do tego sezamu można przez szkolną bibliotekę. Chłopcy odkrywają zamaskowane drzwi prowadzące do lochu. Klucz do nich ma woźny ze szkoły, pan Józef.
Pan woźny stanowczo sprzeciwia się pomysłowi zwiedzania lochów, ale gotów jest pokazać chłopcom oryginalny, zabytkowy klucz do sekretnych drzwi prowadzących do podziemi. Ze zdumieniem stwierdza, że klucz zniknął, a jeszcze do niedawna wisiał na swoim miejscu w szafce. Na pewno nikt obcy nie kręcił się po szkole, chociaż . . . Którejś nocy panu Józefowi wydawało się, że słyszy jakieś kroki. Może to był po prostu wiatr, może duch mnicha, podobno zamurowanego w klasztornych podziemiach. Jednak chłopcy nie wierzą w tajemnicze zjawy z zaświatów, zwłaszcza że Gruby przyjrzał się dobrze drzwiom do lochu. Zamek był naoliwiony, i to całkiem niedawno.
W miasteczku grasują nie tylko bandy szabrowników, lecz również niedobitki niemieckiej armii - dezerterzy, paru esesmanów, którzy nie zdołali uciec przed nadciągającym frontem, kilku folksdojczów. Mieli siedzibę w ruinach cegielni, stamtąd robili zbrojne wypady. Wieczorami mieszkańców miasteczka dobiegają odgłosy ostatnich walk z bandami hitlerowskimi. Chłopcy obawiają się, że któryś z "wilkołaków" wymknął się obławie i schronił w podziemiach dawnego klasztoru. Namawiają woźnego szkolnego na wspólną wyprawę do lochów, tropem osobnika, który już raz kiedyś zapuścił się w podziemne korytarze.
Panu woźnemu wydaje się, że słyszał tętniący w podziemiach odgłos kroków, już trzecią noc z rzędu. Choć równie dobrze mogło to być złudzenie - klucz do lochu nadal się nie odnalazł, więc się tam dostał i którędy ? Maciek i jego przyjaciele postanawiają zaczaić się w pobliżu biblioteki na tajemniczego gościa. Koło północy rozlegają się kroki, potem słychać w ciemności zgrzyt klucza, skrzypienie otwieranych drzwi. Chłopcy podążają tropem osobnika, który skrada się krętymi korytarzami w podziemiach dawnego klasztoru. Mają duszę na ramieniu, ale naprzód pcha ich ciekawość i nadzieja, że może właśnie wpadli na ślad szajki szabrowników.