W czwartym odcinku emocje uczestników sięgnęły zenitu. Wizja eliminacji na mecie w Dien Bien Phu spowodowała, że wyścig przyspieszył. Zaczęło się niewinnie i nieco przewrotnie. W Azja Express raz pije się szampana, a raz śpi w schowku na szczotki. Jak się okazało, ku zaskoczeniu immunitetowej pary, można połączyć obie te czynności! Wieczorna gra o amulet wart dziesięć tysięcy złotych, w której brała udział para immunitetowa i pierwszy duet, który dojechał do punktu kontrolnego, odbyła się w malowniczej górskiej wiosce podczas lokalnego festynu. Nikt jednak nie przewidział, że sprawy mogą przyjąć nieoczekiwany obrót. Pozostałe pary musiały jak zwykle poszukać noclegu i jedzenia. To zadanie, w surowych górskich okolicach, okazało się o wiele trudniejsze niż w pobliżu miejskich aglomeracji, a walka o transport stała się niezwykle zaciekła. Następnego dnia, do gry włączona została czarna flaga, która nigdy nie zwiastowała niczego dobrego. Uczestnicy, którzy pojawią się z nią na mecie, spadają o oczko w klasyfikacji i mogą zostać wyeliminowani, każdy chciał więc zrobić wszystko, aby się jej pozbyć. Podczas ostatniego etapu wyścigu, nerwy zaczęły brać górę i wszystko zdawało się przeszkadzać w osiągnięciu upragnionego celu. Prowadząca czekała na uczestników pod Pomnikiem Zwycięstwa, do którego prowadziło ponad trzysta stopni. Zmęczenie, upał, pragnienie i ciężki plecak spowodowały, że dwóm ostatnim parom, podczas mozolnej wspinaczki na szczyt, towarzyszył nadludzki wysiłek, a na finiszu jedna z nich pożegnała się z programem. Pozostali uczestnicy kolejną przygodę przeżyją już w Laosie.