Kiedy mam depresję i mało czasu, jadę do Bańskiej Szczawnicy – zwierza się Robert. Miasto położone jest tylko 150 km od polskiej granicy, a mało kto w Polsce o nim słyszał. Osada w kotlinie wśród Szczawnickich Wierchów wyrosła w średniowieczu jako ośrodek górniczy. Co tu wydobywano? Srebro i złoto! Ślady dawnego bogactwa widać do dziś. Do dzisiaj też można oglądać podziemne sztolnie, których setki kilometrów wydrążono pod samym miastem i w jego okolicy, oraz genialny XVIII-wieczny kaskadowy system sztucznych stawów, które generowały niezbędną do funkcjonowania kopalni energię wodną. A tropy kulinarne? Comber z sarny, tort Urpiner pieczony z miejscowym ciemnym piwem czy rzetelna kapustová polievka, w sam raz dla górnika. Prawdziwą ucztą może być też kolacja w… ośrodku narciarskim, położonym kilka kilometrów za miastem. Szefem kuchni jest tam Lubomir Herko – ścisła czołówka słowackiej sztuki kulinarnej.